czwartek, 6 listopada 2014

UKŁAD ZAMKNIĘTY,
CZYLI
BARLINECKIE „ALTE KAMERADE”
Analizując skład KWW Zygmunta Siarkiewicza „Samorząd Razem” (Sami swoi?), KKW SLD Lewica Razem oraz Sejmik, można odnieść wrażenie, że jest bardzo swojacki i ma się ku sobie. Odzwierciedla zygmuntowskie hasło – dewizę z plakatu „Razem Bezpieczniej”, (bez wskazywania komu, bo przecież wiadomo). Zapewniam Państwa, że jeśli tej ekipie zszczepionej jak raki w kobiałce, rzeczywiście udałoby się zaistnieć, Barlinek znów ogarnie dusznica.
Zdaj sobie sprawę Drogi Czytelniku, że wyrazem demokracji jest to, by każda społeczność miała niezbywalne prawo do rozporządzenia swoim losem. Zanim dasz tym ludziom szansę kreśląc odpowiedni znak na kartach wyborczych, pomyśl również o sobie! Twój instynkt samozachowawczy uśpiony wieloletnim letargiem musi zacząć działać... Nie daj im zielonego światła bez zielonego pojęcia o co naprawdę tu chodzi!
Trawestując tytuł biuletynu wyborczego niżej wymienionych Pań i Panów pt. „Barlinecki czas” uprzejmie informuję P.T. Czytelników, że barlinecki czas obecnej ekipy dobiega właśnie końca.
Do boju!
***
Oto niepełna lista kandydatów:
Rada Miejska
  1. Piotr Stanisławski- prac. Panoramy;
  2. Alicja Kowalewska – pracownik OPS ( Ośrodek Pomocy Społecznej )
  3. Łukasz Stankiewicz- pracownik PGK ( Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej )
  4. Jerzy Symela – były policjant, członek Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych
  5. Krzysztof Sikorski – pracownik PGK
  6. Kamil Wróblewski – syn prezesa PGK
  7. Jacek Poleszczuk - kierownik Referatu Prewencji w Komisariacie Policji w Barlinku
  8. Mariola Łukomska – pracownik w Komisariacie Policji w Barlinku i prac. Panoramy

Powiat
  1. Cezary Krzyżanowski – pracownik Urzędu Gminy
  2. Alina Sznabowicz – kierownik OPS
  3. Radosław Kłoda – były policjant, asystent rodzinny, OPS
  4. Magdalena Maria Zynda-Lis – pracownik OPS
  5. Katarzyna Mielcarek – Centrum Informacji Turystycznej , pracownik Panoramy
  6. Zdzisław Wojtalak – ojciec skarbniczki gminy
  7. Anna Marzena Adamiok – kierownik Centrum Europejskiego,
  8. Mariusz Kuziel – komendant Miejsko- Gminnej Straży Pożarnej
Sejmik
  1. Anna Mikołajczak – pracownik Urzędu Gminy, sekretariat Burmistrza
Łącznie wyżej podane listy zawierają 28 nazwisk z czego:
- zależnych służbowo pośrednio i bezpośrednio – 11 osób
- „zależnych potencjalnie” poprzez bliskie osoby na eksponowanych stanowiskach – 2 osoby
- policjant i pracowników policji, byłych i obecnych – 4 osoby
- pracownicy OPS – 3-4 osoby ; - pracownicy PGK – 2 osoby : pracownicy Panoramy – 3-4 osoby
- pracownicy urzędu gminy – 2 osoby
***
Prawie 50% kandydatów p. Siarkiewicza jest w różny sposób zależna od burmistrza. Czy to ma być przedstawicielstwo społeczeństwa obywatelskiego? Jeśli tak, to widzianego w krzywym zwierciadle.
Czy o taką demokrację nam chodzi, gdzie nowo wybrani urzędnicy podlegli pod burmistrza mieliby go kontrolować. Czy aby nie będzie to całkowita fikcja kontrolna?
Czy udział policjanta pozostającego w służbie czynnej w Wyborach do Samorządu jest etyczny?
Czy pracownicy OPS rozdający jałmużnę zasiłkową dla biednych ludzi to pożądana reprezentacja
społeczeństwa ?
Czy wybrani urzędnicy do Rady Powiatu reprezentują społeczeństwo , czy raczej mogą realizować ustalenia burmistrza? Kto zatem odpowiada za likwidację powiatowej jednostki na terenie gminy, gdy podlegli urzędnicy głosują na tak ?

Podane osoby, z pełnym dla nich szacunkiem, mają prawo startować w wyborach, ale za dobór kandydatów na listy wyborcze odpowiadają liderzy.
Barlineckie Towarzystwo Ozonowe
- za zgodność Prezes
mgr Andrzej Rewieński
***







Wywiad z panem Andrzejem

Niekończąca się kiełbaska p. Zygmunta


Wywiad z panem Andrzejem
współwłaścicielem pensjonatu „Pod Zegarem”
w Barlinku - Moczkowie d. Koszykowy Dwór
(osobą kierującą się w życiu różnymi motywacjami,
myślącą jednak zawsze b.politycznie
jak przystało na oficera rez. WP określonej specjalności)



    - Dzień dobry panie Andrzeju!
    - Zależy dla kogo, na pewno jednak dla Barlinka!
    - A cóż tam znowu?
    - A nie słyszała Pani co nam zrobił Siarkiewicz?
    - Przecież on nic nie zrobił. On tylko zawsze udaje, że coś zrobił.
    - I znowu próbował i znów nieudolnie. Chciał posadzić dwóch świadków koronnych w oślej   ławce.
    - ?..
    - Podał mnie, żem rozdawał czyjeś ulotki wyborcze. A to był ten wywiad, którego Pani mi udzieliła, w spr. jego kiełbaski wyborczej, że taka mizerna.
    - A o tego pająka w okularach, co miał na rzyci SZ napisane, który mota ludzi i wciąga pomiędzy kijki, to się nie pogniewał?
    - Jak można się gniewać na siebie samego!
    - A o te kijki za 140, to nie chciał przepraszać albo i zwrócić?
    - Zwrócić to na razie nie zwrócił, ale kłócił się o to, co Pani powiedziała: „przecież on nic nie zrobił. On tylko zawsze udaje, że coś zrobił.”. Nawet wyjął kwity, że zrobił i było tego ze 100 inwestycji.
    - I co?
    - Rozprawa była w trybie wyborczym. Miałem 24 godziny żeby się przygotować i stawić w Szczecinie. Chciałem go zawieźć, bo na grzeczności jeszcze nikt nie stracił, ale czemuś odmówił.
    - I co?
    - Cnota zwycięża! Wygrałem. Chciał przy okazji podstępnie wrobić komitet wyborczy wyborców wiadomego Doktora, żeby się pozbyć konkurencji.
    - I co?
    - Tam też mu nie wyszło i znów się ośmieszył. Dwa razy za jednym wyjazdem. Dziękuję.
    - Dziękuję Panu i ja.
    - Całuję rączki, Pani Fesiu, cium ciurumcium. Do widzenia!




Wysłuchała, spisała i do druku podała p. Felicja (vel Fesia)
st. kucharka pensjonatu „Pod Zegarem”
andrzejzbarlinka.blogspot.com

poniedziałek, 20 października 2014

Pies czyli kot

Aż nie chce się wierzyć, ale minęło już 5 lat od czasu, gdy jako jeden z laureatów odbierałem vice „Łabędzie Pióro” w BOK. Otrzymałem ów prestiżowy wawrzyn literacki za „Barlinellę”; półbaśniowy utwór sławiący urok życia w naszym miasteczku, opowiadający również o jego historii. Trochę nadto optymistyczne zakończenie: „/.../Radni się szanują, psy miłują koty... Hycle nic nie mają tutaj to roboty.” - sic! - s p o d o b a ł o ś jurorom i dali się nabrać. Po skomponowaniu melodii przez znanego animatora kultury muzycznej p. Irka Zagatę, wiersz stał się pieśnią – z rzadka – ale jednak ( sic!) wykonywaną nawet poza moim domem!
Atrakcją tamtego wieczoru była prezentacja dorobku poetów, którymi Erato hojnie obdarzyła naszą małą Ojczyznę. Uwagę wszystkich zwróciła wówczas pani Lidia Bilska, nie tylko swoją wrażliwością poetycką, ale i nieczęstą u artystów umiejętnością opowiadania o rzeczach zwykłych i pozornie błahych.
Jej wiersz, który z przejęciem zadeklamowała, mówił o małomiasteczkowej, zwykłej codzienności, a podmiotem lirycznym był b u r m i s t r z wyprowadzający psa na spacer (sic!).
Wszystkim nam – uczestnikom tego niezwykłego spotkania – zapachniało wówczas ciepłem poezji Mirona Białoszewskiego. Tego jakże subtelnego piewcy spraw codziennych i normalnych, których pospolitego piękna często nie dostrzegamy. Poeta ów był piewcą m.in. szpary w podłodze, jakże użytecznego kuchennego durszlaka, czy kaflowego pieca, do którego dobrze się przytulić, kiedy ciepły... Słuchając pani Lidii miałem wrażenie, że to właśnie wielki Miron był moralnym ojcem Jej wiersza. Poruszony do żywego gratulowałem sukcesu, przy czym w miarę swojej polonistycznej wiedzy starałem się omówić walory tego utworu, a nawet pogłębić jego przesłanie. Miałem wrażenie, że audytorium słuchało mnie nie tylko uważnie ale i z uznaniem.
Nadanie podmiotowi lirycznemu cech ludzkich i przyjaznych (tzn. antropomorfizacja) tak dalece ociepliły wizerunek funkcyjnego, że prawie uwierzyłem. Burmistrz o ludzkiej twarzy zdawał się być ponętny. Instynktownie jednak czułem, że jest to zbyt piękne, by mogło być do końca prawdziwe. Wówczas to na dnie mojej duszy zrodziła się pewna doza wątpliwości... Zmarszczyłem czoło i przymknąłem oczy. Wówczas, na nieboskłonie, gdzieś od strony Lipian, pojawili się Oni, przybysze ze Starożytności – Hipponaks z Efezu, Archilloch z Tazos i Semonides z Keos. Moi wielcy, złośliwi Przyjaciele. Trzymali się za ręce i wirowali w szalonych łamańcach, jeden w tę inny w tę. Jednak Środkowy zawsze chwytał w porę pion i Szalona Trójca nie mogła się rozerwać ani choćby przewrócić. Jednemu z nich ( Hipponaksowi ?) wiatr akurat podwiał chlajnę co sprawiło, że olbrzymi satyryczny talent słynnego jambografa ujrzał światło dzienne.
Zapłodniony tedy twórczo,dokonałem zapisu na skrawku serwetki wziętej ze stołu.
Przez skromność nie odczytałem na głos, jednak zabrałem z sobą ów dokument i pieczołowicie schowałem na dnie szuflady. Po pięciu latach w obliczu ważnych bieżących wydarzeń zdecydowałem się go ujawnić, gdyż jest ponadczasowy. Wszak idzie tu o ogólnopolską walkę w imię czystych trawników. Uważam, że jego treść może stać się zaczynem ogólnobarlineckiej dyskusji, bo sprawa jest notorycznie śmierdząca i w trosce o dobre obyczaje i czyste buty, nie powinno się jej bagatelizować, ale zacząć od siebie samego.

- „Opowiem Wam bajkę:
miał burmistrz kurzajkę,
sterczały z niej kudły
przez co był marudny.

Prowadzał na spacer
psa na smyczy.
Sznaucer
szorstkowłoso-gładki.
Burmistrz bez łopatki
ganiał w gumofilcach...
Ukrywał w zawilcach!
Obaj z woli nieba
robili co trzeba...”


P.S.
Ów niezapomniany wieczór poetycki zatytułowany „Jan Twardowski, poeta humoru i nadziei” odbył się w marcu 2009r

A.R. 19.10.2014

sobota, 27 września 2014

Wywiad z p. Fesią

Ciąg dalszy kiełbaski p. Zygmunta


Wywiad z p. Fesią
legendarną kucharką z pensjonatu „Pod Zegarem”
w Barlinku – Moczkowie
(osobą wrażliwą i nader roztropną, kierującą się w życiu
na przemian mądrością, to znów kobiecą intuicją,
myślącą jednak zawsze b. politycznie)


- Dzień dobry Pani Fesiu!
- Zależy dla kogo, bo nie dla Barlinka.
- A cóż tam znowu?
- A nie słyszał pan co nam zrobił Siarkiewicz?
- Przecież on nic nie zrobił. On tylko zawsze udaje, że coś zrobił.
- Kijki odsłonił. Bezwstydnik. Dokonał gwałtu podobnie jak Józef S.
- Kto taki?
- Gruzin chyba. W apogeum sowieckiego nieliczenia się z nikim i z niczym,       t y ż zrobił niechciany „prezent”. Tyle że warszawiakom... Ani nie spytał czy  c h c o m   i czy im pasuje. Ważne było, że on chciał. Nazwał to Pałac Kultury i Nauki swojego imienia. Cham wąsaty i zamordysta.
- I co z tego?
- Przekreślił tym swoją szansę na reelekcję. Barliniacy to ludzie honorni. Nie darują, że ich zlekceważył. Każą jeszcze rozebrać i przypiszą do zwrotu!
- Co przypiszą?
- Za te głupie kijki. 140 tys., że niegospodarny. Ech, szkoda słów...
- Pani Fesiu, a co tam słychać w garmażerce?
- A nic nie słychać. Po staremu. Do wódki najlepszy Inwalida.
- Kto taki?
- Tatar z jednym jajem. Ale pan się dał nabrać. Smacznego!
- No to do widzenia.
- Do widzenia panu.



Wysłuchał, spisał i do druku podał
Andrzej Rewieński
Obywatel Gminy Barlinek

poniedziałek, 15 września 2014




                                                                  Barlinek-Moczkowo(d. Koszykowy Dwór) 13.09.2014
          

Po co. I na co.
BARLINECKIE TOWARZYSTWO OZONOWE
(BTO)

  • BTO jest inicjatywą ekologiczno – obywatelską powstałą jako wyraz troski o najbliższą przyszłość oraz rozwój Miasta i Gminy Barlinek. W związku z tym, Towarzystwo gromadzi materiały, aby  w stosownym czasie wytoczyć proces myślenia ekipie rządzącej obecnie w barlineckim Ratuszu.
  • Korzystamy z dorobku intelektualnego, doświadczeń przeszłości i twórczej pracy pokoleń barlinian, dzięki którym nasza Mała Ojczyzna w obecnym kształcie i ustroju rozpoczyna przygotowania do Wyborów Samorządowych, które odbędą się jesienią 2014 r.
  • Przedsięwzięcia praktyczne  ściśle korelujemy z naszym pragnieniem demokratycznego wyłonienia najlepszych kandydatów, aby móc dokonać trafnego wyboru na najważniejsze stanowiska samorządowe – burmistrza i radnych. Niewykluczone, że najlepszemu z nich okażemy swoje zaufanie, a nawet dołączymy do komitetu jego poparcia!
  • Metaforyczną nazwą Towarzystwa nawiązujemy do ożywczo – dezynfekującego gazu uzdatniającego wodę i orzeźwiającego powietrze, czego – co drastycznie czujemy – w naszym miasteczku nigdy za wiele. Miłośnicy historii mogą zaś dopatrzyć się dowiązania do tradycji Obozu Zjednoczenia Narodowego (przedwojennego tzw. OZON-u) – piłsudczykowskiej organizacji, w ramach której oficerowie rezerwy Wojska Polskiego nadal służyli Ojczyźnie, zasilając kadrowo agendy samorządowe.
  • Nasze przekorne logo to stylizowany znak drogowy z przekreślonym wizerunkiem kleszcza, umiejscowionego na „zakazie postoju”. Ów trudny do wyrwania pajęczak, roznosiciel groźnych chorób jest symbolem paraliżu a nawet zagrożenia życia. Dopełnieniem logo jest cała nazwa Towarzystwa wraz z biegnącymi okólnie ważnymi  datami:
               26 V 1894; upamiętniająca zdobycie tytułu Szachowego Mistrza Świata przez Emanuela  Laskera;
             26 V 2014; kiedy to w pensjonacie „Pod Zegarem” (dokładnie w 120 lat później!) po raz                 pierwszy obradowała Rada Programowa BTO.
  • Na moralnym wyposażeniu mamy dwa utwory muzyczne. Pieśń pt. „Barlinella” (jeszcze jako wiersz wyróżniona nagrodą literacką TMB „O Łabędzie Pióro” ‘2009) i „Marsz ekologiczny” (premiera w najbliższym czasie), które zagrzewają do czynu i brzmią bardzo pięknie w naszym wykonaniu. Ponadto wyróżniamy się korporacyjnym zawołaniem (vide – poniżej).
  • Przystać do nas mogą wszyscy pełnoletni mieszkańcy Miasta i Gminy, którym zależy na poprawie swojego położenia poprzez rozumne i świadome uczestnictwo w najbliższych Wyborach Samorządowych, do czego gorąco zachęcamy!

Z ozonowym pozdrowieniem:
ODSIARCZYĆ BARLINEK! WYBUDOWAĆ OBWODNICĘ!!!

GRUPA INICJATYWNA BTO

        Za zgodność:   
  Prezes – Założyciel
mgr Andrzej Rewieński
andrzejzbarlinka.blogspot.com
a.rewienski@gmail.com

niedziela, 14 września 2014

Kiełbaska p. Zygmunta

O kijkach raz jeszcze
 i oby ostatni

          W dniu 13 września 2014 r. Grupa Rekonstrukcji Historycznej Propagandy Specjalnej dokonała pokazu działań pn. „Działanie grupy agitacyjnej na terenie zurbanizowanym”. Grupa złożona z „ozonowców” wystąpiła w składzie: mjr „BOLO”, chor. „PIENIĄŻEK, chor. „PERLICZKA”, st. sierż. GOŁĄBEK”. Grupą dowodził kpt. „LUBICZ”.
         Przy sporym zainteresowaniu społeczeństwa, Grupa prezentowała oburącz propagandę indywidualną metodą marszową i w miejscu postoju. Były to dwustronne plansze z hasłami. 
Pokaz zbiegł się z odsłonięciem Pomnika Próżności ustępującego p. burmistrza. Nazwa oficjalna: „Największe kijki świata. Barlinek światową stolicą Nordic Walking”. Na planszach widniały hasła:
- Barlinek światową stolicą. Kultury!!!
Dla Barlinka dzień ponury, mamy kijki brak kultury!!!
 Zygmunt! Odłóż kijki! Inwestuj w kulturę!!!
Czas na książki! Kijki na potem!
Ale przyszły śmieszne czasy: kijki zamiast kiełbasy!
To są kije samobije!
Na jak długo kulturę można podeprzeć kijami?
Odsiarczyć kulturę! Wybudować bibliotekę!
           Jednak największe uznanie p.t. Publiczności wzbudził baner rozmieszczony na koronie  naszego stadionu z aforystycznym hasłem: „Gdyby Kulturę można było zastąpić kijkami, w Barlinku znów zaświeciłoby słońce”. Trzeba podkreślić, że żaden z napisów nie negował idei Nordic Walking tylko bombastyczną i przerażająco drogą inwestycję, finansującą tak naprawdę początek kampanii wyborczej z kasy samorządowej. W tej dyscyplinie p.  Zygmunt osiągnął mistrzostwo zasługujące na drugi wpis do Księgi Guinnessa.
           Po rozpoczęciu konferencji prasowej w BOK i krótkim zagajeniu p. burmistrz zbiegł w związku z czym podążający  trop w trop. p. dowódca Grupy nie zdołał mu zadać publicznie żadnego z poniższych pytań:
- Co Pan sądzi o tym, że ogromne kwoty pieniędzy wyprano w instytucjach o     najczystszych intencjach?
- Czy aby na pewno potrafi Pan odróżniać nagrobki od pomników?
- Czy w przypadku akurat tego zygmuntowskiego monumentu kosztującego około 140 000 złotych (w lwiej części UNIJNYCH, a więc... nie naszych, tylko...ICH – sic! - PIENIĘDZY) aforyzm S. J. Leca „Moralność jest to kwestia umowna albo od razu płatna” nabiera dodatkowego znaczenia?
W związku z pogłoską, że w cokole pomnika znajduje się skrytka na serduszko GŁÓWNEGO POMYSŁODAWCY zapytuję:
- Czy to prawda, że jest mniejsza niż pudełko zapałek?
- Czy w odróżnieniu od wersji świebodzińskiej jest legalna?
- Kiedy zostanie zapełniona?
- Czy nie sądzi Pan, że kaftan bezpieczeństwa powinien być szyty na miarę szaleństwa?
- Czy można uznać, że te monstrualne kijki są protezami Pańskiego pomysłu na Barlinek?
- Czy za uśmieszkiem polityka zawsze muszą się kryć niewesołe fakty?
- Czy zadowala Pana tytuł „GENIUSZ PUSZCZY BARLINECKIEJ”?


P.S. Operacja Grupy została utrwalona techniką cyfrową dla potrzeb filmu dokumentalnego pod roboczym tytułem „Wyrwać kleszcza”.





            Wszystko to spisał
           

            Andrzej Rewieński
                Obywatel Gminy Barlinek

andrzejzbarlinka.blogspot.com
a.rewienski@gmail.com

sobota, 12 lipca 2014

PYCHA, CZY MOŻE COŚ WIĘCEJ?



    Asumptem do napisania tego artykułu, stało się wydarzenie, które miało miejsce w barlineckim Ratuszu w końcu stycznia br.
    Mając potrzebę lepszego naświetlenia i osobistego doprecyzowania sprawy administracyjnej (przyłącze do wodociągu), po uprzednim zgłoszeniu takiej właśnie chęci, stanąłem przed obliczem p. Z. Siarkiewicza. Rozmowa odbyła się w obecności (zapewne przypadkowej) trzech innych osób funkcyjnych Urzędu. Jednak zamiast rzeczowej wymiany poglądów, zasobnej w argumenty bądź kontrargumenty, uczestniczyłem w żenującym popisie krasomówstwa głównego lokatora Ratusza. W moim odczuciu potraktowany zostałem nie dość że bezczelnie, to jeszcze i wyniośle. Pycha i urzędnicza arogancja przeplatały się ze wszechwiedzą „wykładowcy”, który natchniony przeświadczeniem o ważkości sprawowanego posłannictwa bycia burmistrzem, prawił nie na temat. Nie zaczął wprawdzie „ My, Zygmunt…”, jednak z egzaltacją podkreślał swoją olbrzymią odpowiedzialność za losy Barlinka; z zapałem objaśniał na czym polega istota samorządności itd.
    Upojony swoim słowotokiem średnio był ciekaw co petent, tzn. ja – ma do powiedzenia, bo i tak wszystko wiedział lepiej, przewidział i zaopatrzył w konkluzję. Kiedy usiłowałem nakierować rozmowę na właściwe tory, oburzony stwierdził, że „skoro przyszedłem w  ł a s k ę” to mam obowiązek milczeć i słuchać! (sic!!!).
    Panie Siarkiewicz! Proszę sobie uzmysłowić (są to rzeczy elementarne, ale pańskie EGO przerosło dawno skromną funkcję urzędnika, o czym coraz głośniej w naszym miasteczku), że ktoś taki jak ja, czy też inni petenci, nie przychodzimy w żadną łaskę do Urzędu. To Pan, z naszej, również i mojej łaski – w nim zasiada, i nie ma prawa w podobny sposób nikogo traktować, nawet w myślach!
    Jako człowiek posiadający głęboko rozwinięte poczucie godności osobistej, nie tylko jako Andrzej Rewieński, ale również obywatel Gminy Barlinek, deklaruję, że ilekroć spotkam się z urzędniczą patologią, tylekroć będę ostro się jej przeciwstawiał. Włącznie z odesłaniem Panu podobnych do kindersztuby lub tam skąd przybyli.
    Jako najważniejszy urzędnik Ratusza, wybraniec Narodu, reprezentuje Pan – w powszechnym odczuciu – majestat Rzeczypospolitej i NIE MA PRAWA WIĘCEJ POWIEDZIEĆ DO NIKOGO, że „przyszedł w łaskę” do polskiego organu administracji publicznej.
Inaczej by się rzecz miała, gdyby Ratusz był prywatnym folwarkiem...
     Sformułowanie, którego Pan użył oraz próba monologu głosem nie znoszącym sprzeciwu, dyskwalifikuje każdego urzędnika samorządowego, również szczebla podstawowego, tj. takiego, na którym Pan się znajduje. Dyskwalifikuje również innych – jeśli tacy w przyrodzie jeszcze gdzieś występują: nadęci, przeświadczeni, że są „nie do ruszenia”.
    W sposób kompromitujący Urząd, na który zrządzeniem losu (zaważyła różnica ledwie kilkudziesięciu głosów) został Pan wyniesiony,  bezwiednie – a przez to szczerze – wyraził Pan swoje urzędnicze credo. Wypowiedziane słowa są dowodem na to, jak władza wyrodnieje, jeśli sprawowana jest zbyt długo.
    Na koniec uwaga natury estetyczno – kosmetycznej. Wlepione we mnie nieżyczliwe spojrzenie;  na poły zgorszone, na poły współczujące oczy świadczą o tym, jak bardzo oderwał się Pan od rzeczywistości. Należy ćwiczyć mimikę i ją korygować, bo przecież pierwszym zadaniem retora w zetknięciu ze słuchaczem, jest pozyskanie jego przychylności.
    Starając się doszukać aspektów optymistycznych muszę wskazać, że na skutek szalonego postępu technicznego czasów w jakich żyjemy, jestem w stanie udowodnić prawdziwość użytych i  przytoczonych sformułowań.
    A ponieważ jestem zwyczajnie ciekawski, czy moje doświadczenie było pojedynczym wybrykiem władzy, czy nie daj Boże jest normą, zapytuję, czy ktoś z Czytelników też kiedyś „przyszedł w łaskę” do Ratusza? Zapraszam zarazem do dyskusji, czy tak właśnie powinna przebiegać rozmowa interesanta z dość ważnym urzędnikiem.    

                                                                                                                  Obrażony

I śmieszno, i straszno.


Ktoś tu gra w gumy!


O ile skubanie gęsi można próbować usprawiedliwić pociągiem do pióra, to nerwową reakcję p. Zygmunta Siarkiewicza na k r z y w d ę jakiej doznała jego pracownica, usprawiedliwić się nie da :
- Radny, p. Paweł Lewczuk ośmielił się otóż skrytykować zasłużoną działaczkę na odcinku „kultura”, za to, że przed Radą Miasta – jego zdaniem - prawiła nie do końca na temat.
Miast o planach (i osiągach) kierowanej przez siebie placówki, skupiła się głównie na przykrych cechach charakteru tegoż właśnie radnego (odrażający, wredny,zły), co nie było w porządku. Ani nawet w porządku dnia.
Usłyszawszy w odpowiedzi opinię o sobie, słusznie się obraziła, w związku z czym jej szef, na kolejnym posiedzeniu Rady, jako również dotknięty do żywego (korporacyjnie?) zażądał satysfakcji w postaci lewczukowych przeprosin. Aż dziw, że nie został za owe roszczenie choćby wybuczany...( sic)!
Całe to gorszące wydarzenie spuentował redaktor BiMetki – niejaki (J) pisząc: „/.../ Krytykę jaka by ona nie była, należy przyjmować do wiadomości. A nie chować się za plecami burmistrza”.
Otóż redaktorze (J)! Zupełnie nie macie racji; ani Pan, ani radny Lewczuk. W dodatku pierwszy z Was napisał „burmistrz” z małej litery,bez „Jego Ekscelencja”, zaś drugi naruszył tabu, porywając się na niekwestionowaną ikonę barlineckiej kultury (w temacie nie tylko „administracja” ale i „twórczość”). Powinniście być za to obaj ostrzyżeni i przykładnie ukarani, bo barlineckich prominentów nie powinno się krytykować!
Znany gorzowski fraszkopisarz Tadeusz Szyfer, który dawno przewidział, że kiedyś dojdzie do podobnego skandalu na forum tej, czy innej Rady, wieszczył: „Ludzie o mocnych plecach nigdy nie biją się w piersi”. A już żeby mieli się chować za cudzymi- nawet on, wizjoner- nie przewidział!
Brak lojalności Rządzonych wobec Rządzących, ( ci drudzy często są niezadowoleni z Narodu, i łatwo się nań obrażają) nasila się szczególnie u schyłku ich kadencji, która akurat przypada na najbliższą jesień. Ten szczególny czas przyprawia ich o dekadencję i psuje dobre samopoczucie. Czują pismo nosem i chyba się denerwują, czy nastąpi ODNOWA, czy też będzie „apiać” OD NOWA, przez co znowu f a j n i e! A zależeć będzie to od Narodu właśnie, co rozstrzygną Wybory...
Dziwi mnie, że p. Siarkiewicz, który dysponuje możliwościami prawnymi, nie każe zakneblować prewencyjnie wszelkiej krytyki obozu rządzącego, bo przecie w Barlinku jest byczo, a nawet transparentnie. Wszak w każdej chwili można by zmodyfikować „ Ustawę o szczególnej ochronie dobrego imienia niektórych osób w Państwie” (barlineckim) – czy jakoś tak - z 1938r. Korzystały z niego (z różnym skutkiem) Dwa Józefy (dobry i zły) przed wojną, a nawet po niej.
O dobrym pisał Stanisław Grzesiuk w „Boso, ale w ostrogach”; - jakiś uczeń w wieczorówce nagryzmolił kredą haniebne oszczerstwo: „Nawet Marszałek używał luxi – gum”. Wezwana przez gorliwego dyrektora policja, usiłowała ustalić autora p a s z k w i l u, który naruszył (splugawił?) dobre imię Józefa P. Sprawcy w najlepszym razie groziło relegowanie ze szkoły za niskie morale i brak patriotyzmu, a kto wie czy nie grzywna, a nawet „zawiasy”!
Kiedym to czytał małym chłopcem, wiedziałem instynktownie, panie Siarkiewicz, że największym błaznem i to zadufanym, okazał się ów czujny dyrektor. Właśnie on! Fałszywy orędownik przestrzegania prawa, pozorny legalista; zakłamany uzurpator...
O złym Józefie i skutkach naruszenia jego „dobrego imienia” poprzez nietrzymanie języka za zębami, próbę krytykowania, a nawet mruknięcie przez sen, pamiętają do dzisiaj ofiary systemu totalitarnego (te które przeżyły) oraz IPN. Pamiętają również okaleczone rodziny, których rany nigdy się nie zabliźnią. A na początku było przecie zabawnie…i wcale zamordystycznie!
À propos programu Barlineckiego Ośrodka Kultury, o który ze słabym skutkiem indagował p. Lewczuk; a gdyby tak nudę zacząć rozpraszać siłami policyjnymi? Można by? Kto wie...

Andrzej Rewieński
Obywatel Gminy Barlinek

P.S.
Panie Pawle! Nie znam osobiście, ale czemuś polubiłem.

I śmieszno i straszno –c.d.


 
Przedwyborcze Pendolino,
czyli
pan Siarkiewicz szuka semafora


          Nie wiem z jakiego źródła zaczerpnięto ów pomysł, i czy była to na pewno krynica mądrości, ale Moja Niespełniona Nadzieja dla Barlinka obwieściła światu triumfalnie, że WYBUDUJE KOLEJKĘ! I to nie dla wnuka na podłodze w swoim nowym domu, ale cyt. „…z Górnego Tarasu do niżej położonej części miasta.” (sic!).
        Ów wynalazek na miarę Geniusza Puszczy Barlineckiej, świadczy o tym, jak bardzo Ratusz jest opiekuńczy i troszczy się o nagniotki barliniaków, którzy jeśli jeszcze raz dadzą się ogłupić i w jesieni zagłosują na TAK, to w nagrodę będą wożeni kolejką. Urosną przez to w siłę i zaczną żyć dostatniej, a przy nich Obóz Rządzący.
          O tym wiekopomnym wywiadzie napisał w swoim nostalgicznym artykule szczecińsko – barlinecki naukowiec dr Jan Pałgan („Powroty” Echo Barlinka 7/2014 str. 21). Interview Radia Szczecin w czasie trwania Dni Barlinka słuchali też m.in. czekający na egzamin z Administracji w US studenci – barliniacy. Oni również pokładali się ze śmiechu…
         Kiedy p. kucharka spytała mnie czy to prawda, i czy końcowy przystanek nie mógłby być przy pensjonacie „Pod Zegarem”, żeby miała bliżej (ul. Źródlana 1), odparłem:
- „Pani Fesiu, czego to nie obiecują przed wyborami! To taka rutyna… I gruszki na wierzbie, i wiercenie zębów (z narkozą) emerytom i rencistom, na przemian z lewatywą z wilczej jagody. A po wyborach będzie pani nadal dymać na piechotkę, a z wilczej jagody nici. Trzeba będzie zbierać samemu!”.
- „Najkrwawsza to tragedia gdy krew zalewa widzów!” – odparła zawiedziona Fesia, po czym wróciła do lepienia pierogów.
- „Nie widzów, tylko słuchaczy!” – sprostowałem.
            W tym sławetnym wywiadzie, jako donatorzy kolejowej inwestycji wymienieni zostali naiwni Niemcy (zdaje się z Prenzlau). Zapewne nic jeszcze nie wiedzą o spodziewanym rozmachu i tym co ich czeka. Bo to oni właśnie, nie dość że wyłożą kasę na tę zabawkę, to jeszcze zaciągną kredyty z Deutsche Banku na dodatkowe pomysły przeszmuglowane w umowie, którą niedokładnie czytali.
Wiadomo już z góry, że zapłacą karę umowną za brak wazelinowania parowozu przez 20 lat. Ponadto znając z autopsji podstępność umów zawieranych przez Ratusz tuszę, że będą zmuszeni zamówić złote guziki dla konduktora w gorzowskiej firmie „Chronos – Praecision” Precjoza Patriotyczne przy Sikorskiego 39. (Donatorów na koniec i tak zapoda się do SR w Myśliborzu, bo miał być Pendolino, a że to niemieckie sknery, więc będą się migać od przebudowy torów…)
             Co do interaktywnego muzeum Barlinka, o którym też było złotouście, to wiem – panie Siarkiewicz – czyj biust z kamienia łupanego ustawić tuż przy wejściu lub na peronie Pendolino. Bowiem już za 6 miesięcy Model przejdzie do historii naszej Małej Ojczyzny… Póki co należy go wysłać via CIT przez p. Kasię na Turniej Łgarzy w Bogatyni, by rozsławił dobre imię naszego magistratu i uwieńczył laurem pracowite skronie. Bo… jak mówią Kresowianie… „daj Boże zdrowia, jak na rozum za późno!”


Andrzej Rewieński
Obywatel Gminy Barlinek

Czy „Echo Barlinka” jest aby echem naszego miasteczka…



Jeśli nie, to czyim?


Czy „Echo Barlinka” jest aby echem naszego miasteczka…

                Obawiam się, że „Echu Barlinka” coraz to bardziej wygasa mandat społecznego zaufania, by nadal mieniło się forum obywatelskim –  gazetą wszystkich barlinian. Na takie miano nie zasługuje z pewnością gazeta regionalna, która jedynie śladowo pisze o sprawach „niebezpiecznych” dla jej przestraszonych redaktorów. Ludzie ci w imię tzw. „świętego spokoju” pragną przezimować i skazują redagowaną przez siebie gazetę na uwiąd i odejście wraz z nimi w niebyt. Gdy milczą, to jeszcze pół biedy, ale już wówczas (na razie biernie) firmują Układ, by na kolejnym etapie zawłaszczenia stać się jego tubą.
                Zgodnie z prawem natury, żurnaliści gazety lokalnej muszą koniecznie czerpać z życiodajnego podglebia, skąd wyrastają korzenie regionu. Najbardziej żyzne są dla nich sprawy „nieuczesane”, bulwersująco – gorszące, które absorbują lokalną społeczność i prawdziwie nią targają. Jednak zawsze towarzyszyć im będzie dziennikarskie ryzyko zawodowe wypływające z zasady, że za prawdę cenionym jest się u nas niekoniecznie za życia.
Przekorną podstawą mojego twierdzenia jest trzyletni epizod, kiedy to w czasach późnego Gierka pełniłem funkcję redaktora miesięcznika WSOWRiA im. gen. J. Bema w Toruniu pn. „Podchorążak”. To właśnie wówczas powstała przesławna fraszka Tadeusza Szyfera (choć nie wiem do końca, czy w związku z „Podchorążakiem”): Znam redaktora, w rządzeniu dzielny, a przy butelce – wręcz ssak naczelny! Onże jest ponadto autorem cennego aforyzmu: NAŚLADOWANIE IDOLI (przełożonych) ŚWIADCZY O BRAKU WŁASNEJ OSOBOWOŚCI. Pomimo manifestowania Jego poglądów, nie dość że… przeżyłem (!) i miałem się dobrze, to jeszcze byłem szanowany. Na urodę redaktorskiego żywota złożyły się ponadto: młodzieńcza ciekawość świata powiązana z dziennikarską dociekliwością, odwaga cywilna (w wojsku właśnie – sic!), jakaś tam sprawność pióra i NIEPIJANIE Z GARNUSZKA WŁADZY. (Niektóre z tych cnót zostały mi do dzisiaj.) Jednak największą rekompensatą za wyboistość podchorążackiego życia, była wielka radość, że nie zaliczano mnie do rzędu brązowonosych, czego życzę nie tylko redaktorom „EB”.
                Wzięło mnie na wspomnienia, bo kiedy piszę współcześnie o arogancji, próbach manipulacji i rozmijaniu się z prawdą barlineckiej władzy, to będąc niepublikowany przez redaktorów mojej (?) gazety, zmuszony jestem tułać się po forach internetowych, m.in. gazety lubuskiej: http://forum.gazetalubuska.pl/barlinek-f128/ ,
oraz barlinek24: http://www.forum.barlinek24.pl/viewforum.php?f=1&sid=f5c24a7dd5229f87c88e0fef13046eb6 . Pomimo, że ilość wejść jest satysfakcjonująca to wiem, że wielu potencjalnych Czytelników – wykluczonych informatycznie, chciałoby gazety papierowej, bo do takiej przywykli.
                Na szczęście, ukryta za podwójną gardą, tęskna dziennikarskiej uczciwości, honor redakcji „EB” ratuje p. Urszula Berlińska. W artykule pt. „Proza życia” („EB” 7/14, str. 11) daje asumpt do przemyśleń –  paradoksalnie –  ale strzela we własną… s t o p k ę  redakcyjną, w której wiele szacownych nazwisk omszałych etosem dawnych dokonań.
                Uważam, że artykuł pióra red. Berlińskiej jako obowiązkowy, powinien być przeczytany na głos przez cały zespół redakcyjny „EB”. Tym bardziej, że nawyk czytania własnej gazety jest z pewnością bardzo pożyteczny i stanowi stały element odpraw kolegium, w czasie których Naczelny dokonuje analizy osiągnięć i stawia kolejne zadania. Po lekturze, Zespół powinien się gremialnie zafrasować i dokonać oceny własnego położenia. W szczególności pouczający jest akapit o odsłonięciu pomnika Memoriał Słowa, na gruzach Cenzury PRL-u przy ul. Mysiej, co miało miejsce w obecności prezydenta RP w 25. rocznicę Zwycięstwa Solidarności w wyborach: „/…/ i dzisiaj prawdziwe widzenie rzeczywistości winno być zadaniem piszących; schlebianie jakiemukolwiek „dworowi” przynosi złe skutki; mija się z faktami i umacnia wszelkie koterie. Uniemożliwia rozwój i zachowuje stagnację. Tego obecnie ludzie nie chcą; trzeba zawsze zmian na lepsze”.
Brawo, p. Urszulo! Długie i niemilknące!!!
(Przekładając z ichniego na nasze: DZIENNIKARZ NIE MA PRAWA BYĆ PIELĘGNIARZEM SKISŁEGO UKŁADU, ANI DYSPOZYCYJNYM OFICEREM NICZYJEGO FRONTU IDEOLOGICZNEGO. Inaczej staje się Głównym Hamulcowym przemian.)
                W tym miejscu deklaruję, że jeśli Redakcja po lekturze rodzimego artykułu oraz niniejszych uwag nie zmieni się na lepsze, przystąpię do bojkotu i przestanę kupować „EB” , przez co niechybnie pójdziecie z torbami. Ponadto – piszę serio – zmusicie mnie do założenia własnego wydawnictwa. Będzie to „Boy Pensjonatowy” – nieregularnik pensjonatu „Pod Zegarem” –  o czym lojalnie uprzedzam. Odstąpię tylko wtedy, gdy przyzwoitość zwycięży maliznę i dacie możliwość publikowania, rzecz jasna z prawem do polemiki dla oponentów, bowiem nie macie prawa nikogo kneblować.

Z redaktorskim pozdrowieniem
Andrzej Rewieński
Obywatel Gminy Barlinek

P.S.
Niezwykłą cenę za uczciwość płacił pomysłowy właściciel IKaCa, legendarny Marian Dąbrowski. Kiedy zasypywany był przez lawinę pozwów sądowych, powołał instytucję redaktora odpowiedzialnego. Pomocnik ów niespecjalnie posługiwał się piórem (bywało, że grzebał nim w uchu), ale włócząc po sądach, reprezentował pozywanego, który mając zastępstwo procesowe miał wiele czasu, by pisać!