sobota, 12 lipca 2014

Czy „Echo Barlinka” jest aby echem naszego miasteczka…



Jeśli nie, to czyim?


Czy „Echo Barlinka” jest aby echem naszego miasteczka…

                Obawiam się, że „Echu Barlinka” coraz to bardziej wygasa mandat społecznego zaufania, by nadal mieniło się forum obywatelskim –  gazetą wszystkich barlinian. Na takie miano nie zasługuje z pewnością gazeta regionalna, która jedynie śladowo pisze o sprawach „niebezpiecznych” dla jej przestraszonych redaktorów. Ludzie ci w imię tzw. „świętego spokoju” pragną przezimować i skazują redagowaną przez siebie gazetę na uwiąd i odejście wraz z nimi w niebyt. Gdy milczą, to jeszcze pół biedy, ale już wówczas (na razie biernie) firmują Układ, by na kolejnym etapie zawłaszczenia stać się jego tubą.
                Zgodnie z prawem natury, żurnaliści gazety lokalnej muszą koniecznie czerpać z życiodajnego podglebia, skąd wyrastają korzenie regionu. Najbardziej żyzne są dla nich sprawy „nieuczesane”, bulwersująco – gorszące, które absorbują lokalną społeczność i prawdziwie nią targają. Jednak zawsze towarzyszyć im będzie dziennikarskie ryzyko zawodowe wypływające z zasady, że za prawdę cenionym jest się u nas niekoniecznie za życia.
Przekorną podstawą mojego twierdzenia jest trzyletni epizod, kiedy to w czasach późnego Gierka pełniłem funkcję redaktora miesięcznika WSOWRiA im. gen. J. Bema w Toruniu pn. „Podchorążak”. To właśnie wówczas powstała przesławna fraszka Tadeusza Szyfera (choć nie wiem do końca, czy w związku z „Podchorążakiem”): Znam redaktora, w rządzeniu dzielny, a przy butelce – wręcz ssak naczelny! Onże jest ponadto autorem cennego aforyzmu: NAŚLADOWANIE IDOLI (przełożonych) ŚWIADCZY O BRAKU WŁASNEJ OSOBOWOŚCI. Pomimo manifestowania Jego poglądów, nie dość że… przeżyłem (!) i miałem się dobrze, to jeszcze byłem szanowany. Na urodę redaktorskiego żywota złożyły się ponadto: młodzieńcza ciekawość świata powiązana z dziennikarską dociekliwością, odwaga cywilna (w wojsku właśnie – sic!), jakaś tam sprawność pióra i NIEPIJANIE Z GARNUSZKA WŁADZY. (Niektóre z tych cnót zostały mi do dzisiaj.) Jednak największą rekompensatą za wyboistość podchorążackiego życia, była wielka radość, że nie zaliczano mnie do rzędu brązowonosych, czego życzę nie tylko redaktorom „EB”.
                Wzięło mnie na wspomnienia, bo kiedy piszę współcześnie o arogancji, próbach manipulacji i rozmijaniu się z prawdą barlineckiej władzy, to będąc niepublikowany przez redaktorów mojej (?) gazety, zmuszony jestem tułać się po forach internetowych, m.in. gazety lubuskiej: http://forum.gazetalubuska.pl/barlinek-f128/ ,
oraz barlinek24: http://www.forum.barlinek24.pl/viewforum.php?f=1&sid=f5c24a7dd5229f87c88e0fef13046eb6 . Pomimo, że ilość wejść jest satysfakcjonująca to wiem, że wielu potencjalnych Czytelników – wykluczonych informatycznie, chciałoby gazety papierowej, bo do takiej przywykli.
                Na szczęście, ukryta za podwójną gardą, tęskna dziennikarskiej uczciwości, honor redakcji „EB” ratuje p. Urszula Berlińska. W artykule pt. „Proza życia” („EB” 7/14, str. 11) daje asumpt do przemyśleń –  paradoksalnie –  ale strzela we własną… s t o p k ę  redakcyjną, w której wiele szacownych nazwisk omszałych etosem dawnych dokonań.
                Uważam, że artykuł pióra red. Berlińskiej jako obowiązkowy, powinien być przeczytany na głos przez cały zespół redakcyjny „EB”. Tym bardziej, że nawyk czytania własnej gazety jest z pewnością bardzo pożyteczny i stanowi stały element odpraw kolegium, w czasie których Naczelny dokonuje analizy osiągnięć i stawia kolejne zadania. Po lekturze, Zespół powinien się gremialnie zafrasować i dokonać oceny własnego położenia. W szczególności pouczający jest akapit o odsłonięciu pomnika Memoriał Słowa, na gruzach Cenzury PRL-u przy ul. Mysiej, co miało miejsce w obecności prezydenta RP w 25. rocznicę Zwycięstwa Solidarności w wyborach: „/…/ i dzisiaj prawdziwe widzenie rzeczywistości winno być zadaniem piszących; schlebianie jakiemukolwiek „dworowi” przynosi złe skutki; mija się z faktami i umacnia wszelkie koterie. Uniemożliwia rozwój i zachowuje stagnację. Tego obecnie ludzie nie chcą; trzeba zawsze zmian na lepsze”.
Brawo, p. Urszulo! Długie i niemilknące!!!
(Przekładając z ichniego na nasze: DZIENNIKARZ NIE MA PRAWA BYĆ PIELĘGNIARZEM SKISŁEGO UKŁADU, ANI DYSPOZYCYJNYM OFICEREM NICZYJEGO FRONTU IDEOLOGICZNEGO. Inaczej staje się Głównym Hamulcowym przemian.)
                W tym miejscu deklaruję, że jeśli Redakcja po lekturze rodzimego artykułu oraz niniejszych uwag nie zmieni się na lepsze, przystąpię do bojkotu i przestanę kupować „EB” , przez co niechybnie pójdziecie z torbami. Ponadto – piszę serio – zmusicie mnie do założenia własnego wydawnictwa. Będzie to „Boy Pensjonatowy” – nieregularnik pensjonatu „Pod Zegarem” –  o czym lojalnie uprzedzam. Odstąpię tylko wtedy, gdy przyzwoitość zwycięży maliznę i dacie możliwość publikowania, rzecz jasna z prawem do polemiki dla oponentów, bowiem nie macie prawa nikogo kneblować.

Z redaktorskim pozdrowieniem
Andrzej Rewieński
Obywatel Gminy Barlinek

P.S.
Niezwykłą cenę za uczciwość płacił pomysłowy właściciel IKaCa, legendarny Marian Dąbrowski. Kiedy zasypywany był przez lawinę pozwów sądowych, powołał instytucję redaktora odpowiedzialnego. Pomocnik ów niespecjalnie posługiwał się piórem (bywało, że grzebał nim w uchu), ale włócząc po sądach, reprezentował pozywanego, który mając zastępstwo procesowe miał wiele czasu, by pisać!

1 komentarz: